Oliwia Mazelewska- Sokołowska,
Pierwsze spotkanie wiąże się zazwyczaj z rozmową na temat oczekiwań co do terapii małżeńskiej. Jest to bardzo ważne ze względu na różnice w tych oczekiwaniach. Na przykład jedna z osób może chcieć dążyć do poprawy związku, chcieć związek ratować, a druga chce się rozejść. Nie ma możliwości pogodzenia tych dwóch sprzecznych oczekiwań, czy można wówczas coś wspólnego wypracować? Na pierwszej wizycie pewne problemy, trudności zostają wstępnie przedstawione. Spotkanie w gabinecie otwiera szanse na spokojne przyglądanie się tym problemom. Każda z osób widzi pewne problemy inaczej. W terapii przyglądamy się tym różnicom. Kolejne spotkania proponowane są najczęściej co 2, 3 tygodnie, następnie co miesiąc i ostatecznie 2, 3 miesiące.
Terapia małżeńska, jak każda inna forma psychoterapii jest pewnym procesem, nie jest możliwe by po pierwszym spotkaniu zaszły zmiany, do których trudno było doprowadzić przez wiele miesięcy czy nawet lat. Potrzebna jest tu cierpliwość, zgoda na wzajemne popełnianie błędów, a także gotowość do uczenia się na ich podstawie, a nie traktowania ich jak kolejną porażkę w kolejnej próbie życia razem.
Związek dwojga osób, to też gotowość obojga na kompromisy, na uznanie, że to nie tylko małżonek ma się zmienić by związek mógł na nowo zacząć istnieć, ale też gotowość do przyglądania się sobie i gotowość do własnych zmian. Gdy nasze potrzeby w związku są niezaspokojone, tak bardzo walczymy z drugą stroną o to by te potrzeby spełniła, że w toku tej walki i domagania się o to czego nam brak, zapominamy o tym, że ta druga osoba też ma swoje potrzeby, pragnienia i jej niezadowolenie i frustracja też może narastać.
Niestety, często pary zgłaszają się na terapię małżeńską dopiero wówczas gdy decyzja o rozstaniu została już podjęta przez przynajmniej jedno z małżonków, gdy złożony jest już wniosek rozwodowy, a celem przyjścia na terapię jest m. in. potrzeba udowodnienia sobie i innym, że wykonało się już wszystkie możliwe kroki łącznie z pójściem na terapię by związek uratować lub przekonanie siebie i innych, że nadzieję na uratowanie związku powinno się porzucić.
Z jednej strony może to otwierać szanse na to by jednak próbować i związek ratować, ale może się tak dziać wtedy gdy mimo wszystko pozostawia się w sobie pewną furtkę, nić nadziei, że można coś zmienić i wejść w związek na nowo. Z drugiej strony gdy decyzja jest już podjęta i nie pozostawia się sobie żadnej szansy na to by żyć wspólnie, terapia nie jest w stanie zmusić nikogo ani do miłości ani do wspólnego bycia razem.
Nawet gdy sytuacja wygląda bardzo źle, zdarza się, że pary podejmują mimo wszystko kolejne próby ratowania związku. Jednak, gdy jedno lub żadne nie chce i jest o tym przekonane, samo uczęszczanie na terapię do poradni małżeńskiej nie zagwarantuje efektu udanego związku, ani też żadne rozmowy z psychoterapeutą nie sprawią, że ludzie się na nowo pokochają. Potrzebne są tu chęci obojga, nie tyle do wspólnego życia, ale przynajmniej do wspólnego podejmowania prób.
Czasem jest tak, że jedna z osób (lub oboje) nie ma pewności czy żyć razem, waha się, odczuwa żal za stratą tego co było, ale jednocześnie nie jest w stanie zaakceptować tego co jest w związku obecnie i z tego powodu chciałoby odejść. Gdy jest ta tęsknota, wahanie się, a nie- podjęta już i ugruntowana decyzja, rośnie szansa na poszukiwanie klucza do budowania związku na nowych zasadach.
M. in. wtedy gdy:
"Otwarci w dialogu"
ul. Jasnogórska 38
mazelewska@gmail.com
+ 48 502 291 584